niedziela, 14 grudnia 2008

KURWA KRZYSIEK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dziś złamię chronologię wydarzeń.
Grudzień 2004.Pogoda taka jak teraz,do chuja niepodobna.Żywociłem wtedy z Agą,aczkolwiek były to nasze ostatnie podrygi.Cynicznie wykorzystywałem fakt,że mogłem u niej mieszkać.Ona w tym czasie harowała u Szkopów, a ja rządziłem.Sąsiadka pędziła pyszny bimberek z owoców,byłem jej stałym klientem.
Tego dnia balowałem od rana,Heniek[ś.p] obudził mnie o 6 waleniem w drzwi i krzykiem"dołóż do buzona,bo nie wytrzymam".Chciał nie chciał, otworzyłem mu drzwi,potrafił tak stękać kilkanaście minut."Właż niedojdo,wezmę psa i idziemy".Oczywiście dołóż,wyglądało tak,że on miał butelkę na wymianę,a ja miałem dać resztę!Poszliśmy do sklepu,gdzie kupiłem mu "MAXa",a sobie "TYSKIE".I pewnie na piwsku by się skończyło,gdyby nie napatoczył się Darek,brat Heniutka."Jak dobrze,że cię widzę idż do Bimberowej,weż "krowę",oddam ci wieczorem""A sam nie możesz?""Nie,za dużo jej wiszę,nie da mi".Jak mus,to mus,trzeba koledze pomóc.I tak się zaczęło,ile wypiliśmy dziś już nie pamiętam-sporo.Jak trafiłem do domu,też nie jarzę.
Obudził mnie dżwięk telefonu. Cholera, może Aga z Raichu?Trzeba odebrać.
-Cześć pijackie nasienie,co robisz?
-Krzysiu, obudziłeś mnie,pobimberkowałem trochę
-Weż przyjeżdżaj na Piaskową,siedzę na piwie pogadamy
-Dużo masz tego piwa?
-No po 3 możemy wypić,święta niedługo
-3?Ochujałeś?Mam się tarabanić  w taką pogodę,przez całe miasto na 3 piwa?Innym razem
-Nie to nie,zobaczymy się po świętach ,na razie
-Cześć i chwała,żeby ci pała długo stała
Była godzina 16.50.Dalszy opis relacjonuję z wypowiedzi osób trzecich,czy tak było?Na 99%tak.
Po rozmowie ze mną, Krzysiek zamówił jeszcze jedno piwo,zadzwonił do Grubego Adasia, umówił się z nim na 17.30.
Kilka minut po 17, elementy słomy umieszczone nad barkiem,zaczęły się palić.Pożar postępował błyskawicznie.W pubie,oprócz Krzyśka były jeszcze 3 osoby,wszyscy w tym i on szybko wyszli na zewnątrz,nikomu nic nie było.Gdy tak stali,debil postanowił wrócić po kurtkę,bo miał w niej portfel i telefon.Gdy wszedł do środka wybuchła butla z gazem.Nie spłonął od razu,wypaliło mu narządy wewnętrzne ,męczył się jeszcze kilka dni.
Zmarł we Wigilię 2004 roku.Pogrzeb był w Sylwestra.
Był moim przyjacielem,jednym z ostatnich.
Co by było,gdybym wtedy przyjechał?Czy powstrzymałbym go przed wejściem?A może, wróciłbym się z nim i też bym zginął?Nie wiem....
KURWA KRZYSIEK DLACZEGO????????????????!!!!!!!!!!!!

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szkoda chlopa. Ale na kazdego z nas przyjdzie koniec.

Anonimowy pisze...

Ty tu łzy lałeś, czy ta wóda w Tobie?
-Agnieszka