piątek, 25 grudnia 2009

AHUJ PRZYGODO

Powracam po przerwie.Brak netu i zaskok,spowodowały brak nowych wpisów.Po świętach mam zamiar dokończyć wspomnienia pijackie.Postanowiłem wejść w interes,zwany blog roku.Czemu?Jasne,że dla kasiory.Pecunia non omlet,czy jakoś tak hihi.Szans pewnie nie mam,ale ponabijać się można.To by było na tyle,jak mawiał J.T Stanisławski.
HOWGH-jak mawiali starożytni górale.

czwartek, 28 maja 2009

NIE MAM SIŁY PISAĆ.......MOŻE JESZCZE WRÓCĘ....NIE WIEM....SPOTKAMY SIĘ U STUDNI...

sobota, 23 maja 2009

Wskoczyłem do pociągu,śmierdzącego moczem i udałem się do Legnicy.Pod dworcem wypatrzyłem kilku żuli ,którzy obalali nalewkę. W pobliskim sklepie,kupiłem kilka tych "czachojebów" i podszedłem do gostków. Ucieszyli się z darmowego poczęstunku i po chwili gadaliśmy jak starzy znajomi.Okazało się,że wcale nie są takimi żulami,na jakich wyglądali.Pracowali w KGHM ,w Lubinie.Kurwa mać,być górnikiem,zarabiać w chuj kasy i żłopać nalewki?Świat jest pełen idiotów.Jeden z nich był w moim wieku i nawet podobny trochę do mnie.Postanowiłem to wykorzystać.Gdy już ledwo trzymał się na nogach zaproponowałem,że go odprowadzę do domu.Zgodził się.Po kilkunastu metrach,gdy oddaliliśmy się od reszty,wyjąłem z jego kieszeni portfel.Doholowałem go pod jakiś blok,po czym wróciłem pod dworzec.Facio szybko nie wytrzeźwieje,trzeba to wykorzystać.Jak się spodziewałem w portfelu był dowód i książeczka wojskowa.Wsiadłem w autobus i pojechałem do Głogowa,tam zameldowałem się bez problemu w hotelu.Z kartki w portfelu,dowiedziałem się,że gostek ma konto w PKO BP.Zaryzykowałem i poszedłem sprawdzic stan jego kasy.Podpis w dowodzie miał jak dziecko,nieporadny ,koślawy,bułka z masłem.Nie miał może kokosów,ale kilka złotych wypłaciłem hehehe,na kilka miesięcy stykło.Rankiem wyszedłem z hotelu,nie ryzykując wymeldowania,licho nie śpi.W autobus i do Zielonej Góry....AHUJ PRZYGODO.......

niedziela, 5 kwietnia 2009

stojący podróżnik

Siedziałem samotnie w przedziale,czekanie na konduktora umilając sobie dzwiękami, płynącymi z walkmana.Była to cudowna muzyka zespołu Camel.W pewnej chwili,w drzwiach stanęło dwóch typów...
-Wolne?
-Jasne,proszę siadać
-Możemy się napić?
No kurwa,co za kultura?Pewno,niech se piją, ja też mam żubrówkę.Co mnie podkusiło,żeby napić się ich alkoholu?Cholera wie..........
Obudziłem się po jakiejś godzinie,portfel przetrzebany,torba zniknęła.Na szczęście mam zwyczaj,trzymać część pieniędzy w skarpetkach,tam gnoje nie zajrzeli.Tak mnie podejść!Wysiadłem na jakimś zadupiu,kupiłem piwo i zacząłem kombinować.Co dalej,kurwa?




czwartek, 26 marca 2009

Byle dalej...
Pociąg do którego wsiadłem,jechał do Poznania.Fajno,miałem tam kumpla Roberta,znaliśmy się jeszcze z lat 80tych,z moich wrocławskich czasów.Dwa dni wspominaliśmy kombatanckie czasy,alkohol lał się strumieniami.Oczywiście jego żona, stroiła focha.Żeby ją udobruchać,podczas kolejnego wypadu po gorzałkę,zahaczyliśmy o jubilera.Kobiety,ech kobiety,jakieś świecidełko i metamorfoza.Od marudzenia,do słodzenia.Siła pieniądza.
Gdy Robert poszedł do pracy,zostaliśmy sami.Widziałem ten błysk w jej oku,gdy wyjmowałem portfel rozepchany pieniędzmi,jak dupa czternastoletniego ministranta ,służącego do mszy w mojej parafii. Zaczęła opowiadać jak to do ich małżeństwa,zakradła się rutyna i takie tam,że myślą o rozwodzie i wogóle,że jej potrzebny jest silny mężczyzna...Normalnie pchała się na bolca.
Jestem bydlę,niejednemu znajomemu przyprawiłem rogi,ale w tym momencie,odezwały się resztki męskiej solidarności.Nie kurwa,niech ktoś inny Robertowi to zrobi,ja się wypisuję.Wstałem,spojrzałem na nią-nawet imienia nie pamiętam-z politowaniem i wyszedłem.
Byle dalej...
Jazda pociągiem zawsze była dla mnie klaustrofobiczna.Samochód można zawsze zatrzymać,do samolotu nigdy nie wsiądę.
"Moja babcia mówiła,że najniebezpieczniejsze wagony,to pierwszy i ostatni".
Ludkowie-konkurs,kto zgadnie z jakiej to ksiązki cytat?Będą nagrody...Defendo oczywiście nie bierze udziału,sam jej tę ksiażkę dałem.Można googlać,nic nie da.
Siedziałem sam w przedziale,nie wiedząc dokąd jadę.Hen przed siebie,zostawiając wszystko w tyle.Super uczucie,nic nie musisz,olewasz wszystko."Dolce far niente".Żeby tak można stale,niestety...

sobota, 14 marca 2009

BYLE DALEJ

"BYLE DALEJ " ANDRZEJ KORYCKI
POSŁUCHAJTA LUDKOWIE

piątek, 13 marca 2009

13 PIĄTEK

Dzisiaj pogrzeb Doroty"kobiety Rubensa",wszystkim ,którzy wpłacali kasę na konto, które podałem dziękuję.Czy pomogły?Mam nadzieję,że trochę.
KUUUURWA....mówi się,że Bóg tak chciał...pierdolę takiego Boga...wartościowi ludzie padają,a ścierwa chodzą po Ziemii?Obiecuję,jeśli stanę po śmierci przed tym fagasem,pociągnę Go za brodę i tak jebnę z bańki,że mu aureola spadnie...Bluzgam?Wisi mi to kalafiorem...Człowiek żyje,a po śmierci gnije...
Nie będę na pogrzebie,bo nie lubię tych szopek...
Swoje szczątki zapisuję AM we Wrocławiu,niech zobaczą przyszłe konowały,jak wygląda wątroba pijaka,bo mózg do tego czasu,całkiem zaniknie.
Czy nie boję się śmierci?Kurwa,a kto się nie boi?Ale life islife


sobota, 28 lutego 2009

Koniec zimy,koniec pracy.Sezon grzewczy,zakończyliśmy pijacką imprezą na kotłowni.Co się działo?Nie pamiętam.
Stanąłem przed dylematem,za co żyć(czytaj pić)?Przejrzałem kilka gazet,w jednej trafiłem na ofertę"praca dla każdego,wiek i wykształcenie bez znaczenia",hmm ciekawe,prawda?Zadzwoniłem i umówiłem się na rozmowę.
Przyjął mnie facio ubrany w gajer,włosy wyżelowane,kolczyk w uchu,no cwel po prostu.Po kilku obowiązkowych pytaniach o wiek,doświadczenie itp,zapytał nagle:
-Czy ma pan garnitur?
-Coś się znajdzie.
- To proszę jutro przyjść w garniturze i białej koszuli,dowie się pan więcej.
Na drugi dzień odstawiony ,jak stróż w Boże Ciało,stanąłem przed typem.Z pół godziny pierdolił farmazony,aż wreszcie przeszedł do rzeczy.
Okazało się,że mam sprzedawać wodę toaletową dla mężczyzn"Johny Walker",tak jak whisky hehehe. Od każdego sprzedanego kompletu,w zestawie były 2 sztuki,miałem 5 zeta.
Bajer miałem opanowany,tak więc po 2 tygodniach byłem najlepszy z całej grupy.
Praca była spoko,był tylko jeden feler,trzeba było być trzeżwym.Z początku piłem tylko popołudniami i nawet się nie upijałem.I może wszystko byłoby wporzo,gdybym w nagrodę za dobre wyniki sprzedaży,nie został wysłany do Wrocławia.
Pojechaliśmy w 4,ja i 3 kobitki.Ulokowano nas w hotelu robotniczym,w jednym pokoju,nieżle.
Pierwszego dnia,przez kilka godzin mieliśmy szkolenie,jak wciskać ludziom kit.Wynudziłem się śmiertelnie,suszyło mnie jak diabli.Wieczorem postanowiłem pokazać dziewczynom Wrocek nocą.Obeszliśmy kilka knajpek w rynku.Nawet na jakąś dyskotekę trafiliśmy.Utytłały się jak świnki.Rano kac,nawet nie poruchałem.Mieliśmy iść w miasto sprzedawać.Każdy dostał po 100 kompetów,czyli 200 sztuk .Razem 800 wód toaletowych.Dziewczyny spały,a ja...
Zabrałem swoje 200,kusiło mnie żeby zajebać resztę,ale laski musiałyby płacić z własnej kieszeni,szkoda mi ich było.Pogoniłem wszystko na pniu.Kasy od chuja było,nie miałem zamiaru się z niej rozliczać,firma była lewa,skapowałem od razu,zero umów,żadnych faktur.Walili ludzi w rogi ,to ja walnąłem ich.Z kieszenią pełną kasy ruszyłem w Polskę.......



wtorek, 24 lutego 2009

KURDE PRZY ŚLEDZIKU YOU TUBE:

SZCZĘŚCIE TEŻ MAM PORĄBANE

czwartek, 19 lutego 2009

KAWAŁ

idę przez życie z uśmiechem na twarzy, nawet gdy złego coś się wydarzy,staram się niczym w życiu nie przejmować,z uśmiechem na twarzy mają mnie pochować




Kimałem na materacu,śniąc o cycatej brunetce.Była niedziela,nie musiałem się przejmować temperaturą w kotle,byle się tliło.Obudził mnie straszny huk i krzyki
-Mam,łap go,co za skurwiel,spierdolił,o tam jest ,goń go....
Ki diabeł?-pomyślałem-kogo ci debile, ganiają po kotłowni?Gdy miałem wstać i zapytać się,dlaczego drą ryja,do kanciapy coś wpadło...Wskoczyło na stół,potem na szafkę,odbiło się i zawisło na żyrandolu.Zaiskrzyło,huknęło i po chwili koło mojej głowy,dymiąc jeszcze upadło coś,co przed chwilą było kotem...Dostałem chyba wtedy ,pierwszego zawału serca.Po chwili zjawili się "myśliwi".
-Czy was całkiem pojebało?Co ten kot tu robił?O mało nie umarłem,jak tu wparował.
-Hi hi hi,co on tak dymi?Podpaliłeś go?Co rożenek?Buhaha...
-Zwarcie zrobił idioci,lepiej to naprawcie i pompę wyłączcie.
-A co z kicią?Może zjemy?Ponoć jak królik smakuje.
-Wy już nie pijcie,bo mózgi się wam lasują.
Wstałem,wziąłem ścierwokota za ogon i wrzuciłem do kotła.
Krzysiek,o którym pisałem wcześniej,żył wtedy jeszcze.Mieszkał z taką foczką Agniechą.Oczywiście walił ją w rogi jak się patrzy,ale ta udawała,że nic nie widzi.Do tamtego dnia.Nie wiem co mnie podkusiło, by zrobić mu ten numer.
Poprosiłem dziewczynę ,spotkaną na ulicy o pomoc.
-Słuchaj,jest sprawa,zadzwonisz pod ten numer,jak odbierze kobieta,to poprosisz Krzysia,jak się zapyta kto?,powiesz już on dobrze wie kto,okej?Jak odbierze facio,dasz mi telefon.
-Dobra,nie ma sprawy.
Zrobiła dokładnie to,o co ją prosiłem,gdy do telefonu podszedł Krzysiek ,podała mi słuchawkę.
-No cześć wariacie,co tam?
-Cześć Bartek.
" To Bartek"usłyszałem w słuchawce"co mi tu pitolisz,potrafię rozpoznać głos kobiecy,ty chamie,jak ona śmie do nas telefonować,nienawidzę cię..."
-Nie mogę teraz rozmawiać,pogadamy innym razem-powiedział i rozłączył się.
Uśmiałem się jak norka.Ale będzie miał jazdę.
Na drugi dzień, na kotłowni zjawił się Krzysiek.
-Wyrzuciła mnie,rozstajemy się.
-Stary,wytłumaczę jej,że to jaja.
-Nie uwierzy,zresztą i tak miałem ją kopnąć w dupę,przyśpieszyłeś tylko sprawę.
-Ale i tak mi głupio.
-Spoko,super kawał,sam się uśmiałem,opatentuj go.
To był najbardziej żałosny dowcip, jaki zrobiłem.

sobota, 14 lutego 2009

WALENTYNKI

Walentynki....w mordę.
Luty był wyjątkowo ciepły,słoneczko prażyło,było miło.Czacha napierniczała,aż miło.Organizm trawił resztki "Róży Kłodzkiej",to było wino.Intensywny kac,dawał impuls o myśleniu, o jednym.Skąd wykombinować kasę,na czachojeba?Dryń,dryń-coś zatrybiło,Robert!!!Jakoś doturlałem się pod drzwi jego mieszkania.Zadzwoniłem dwa razy,kurwa listonosz jestem,czy co?
Ruda lasencja w drzwiach,na jej widok kutas zrobił dziurę w dżinach.
-O rety,moje serce-mówię-słabo mi.
-Co się stało?
-Robert nie mówił,że zna anioły.Bo jesteś aniołem,prawda?Ludzka istota nie może być tak ładna.
Dobry gryps,zawsze działa.Hehehe.Dziewczę powiedziało,że Robert wróci za godzinę,ale jeśli chcę ,to mogę zaczekać.Nie trza mi dwa razy powtarzać.Wszedłem do mieszkania.
-Jak masz na imię,o Boska istoto,bo ja Bartek.
-Ela.
-Ela?Tyż piknie,ale moje ładniejsze , bo na b.Nie masz aniołku czegoś do picia?
-Kawa,herbata?
-Myślę o czymś, co normalny człowiek pija,a nie o wodnych sikach.
-Rozumiem,mam koniak może być?
-Jasne.
-Jaką masz sprawę do Roberta?
-Uczę cymbała trochę-była to prawda,uczyłem go podstaw judo,sam wtedy trenowałem w klubie.
-Aaa, to super
Wypiliśmy butelkę koniaka w tempie ekspresowym.Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.Ja trzymałem fason,ale Elce alkohol uderzył do głowy.Nie oponowała, gdy zacząłem ją całować.Sutki miała długości małego palca,niesamowite,nigdy takich nie widziałem.Ściągnąłem jej majtki,podwinąłem sukienkę i zacząłem ją posuwać od tyłu.Wydawała pomruki,jak kotka głaskana za uchem.Gdy poczuła ,że już dochodzę,obróciła się i ustami doprowadziła mnie do orgazmu.O raju,byłem w raju!!!Po wszystkim,poszła do łazienki.Gdy z niej wychodziła,otworzyły się drzwi i wparował Robert.
-Cześć Yoyo,co jest?Mamo ,muszę wyjść jeszcze na chwilę.
Mamo???Zamurowało mnie.To jego matka???Kurwa ,byłem tylko dwa lata starszy od niego,miałem 17 lat.Niezłe jaja...To był mój najbardziej pamiętny 14 lutego,wtedy nie nazywany jeszcze Walentynkami,czy Dniem Zakochanych.Aczkolwiek z tym kochaniem....hehehe.