czwartek, 19 lutego 2009

KAWAŁ

idę przez życie z uśmiechem na twarzy, nawet gdy złego coś się wydarzy,staram się niczym w życiu nie przejmować,z uśmiechem na twarzy mają mnie pochować




Kimałem na materacu,śniąc o cycatej brunetce.Była niedziela,nie musiałem się przejmować temperaturą w kotle,byle się tliło.Obudził mnie straszny huk i krzyki
-Mam,łap go,co za skurwiel,spierdolił,o tam jest ,goń go....
Ki diabeł?-pomyślałem-kogo ci debile, ganiają po kotłowni?Gdy miałem wstać i zapytać się,dlaczego drą ryja,do kanciapy coś wpadło...Wskoczyło na stół,potem na szafkę,odbiło się i zawisło na żyrandolu.Zaiskrzyło,huknęło i po chwili koło mojej głowy,dymiąc jeszcze upadło coś,co przed chwilą było kotem...Dostałem chyba wtedy ,pierwszego zawału serca.Po chwili zjawili się "myśliwi".
-Czy was całkiem pojebało?Co ten kot tu robił?O mało nie umarłem,jak tu wparował.
-Hi hi hi,co on tak dymi?Podpaliłeś go?Co rożenek?Buhaha...
-Zwarcie zrobił idioci,lepiej to naprawcie i pompę wyłączcie.
-A co z kicią?Może zjemy?Ponoć jak królik smakuje.
-Wy już nie pijcie,bo mózgi się wam lasują.
Wstałem,wziąłem ścierwokota za ogon i wrzuciłem do kotła.
Krzysiek,o którym pisałem wcześniej,żył wtedy jeszcze.Mieszkał z taką foczką Agniechą.Oczywiście walił ją w rogi jak się patrzy,ale ta udawała,że nic nie widzi.Do tamtego dnia.Nie wiem co mnie podkusiło, by zrobić mu ten numer.
Poprosiłem dziewczynę ,spotkaną na ulicy o pomoc.
-Słuchaj,jest sprawa,zadzwonisz pod ten numer,jak odbierze kobieta,to poprosisz Krzysia,jak się zapyta kto?,powiesz już on dobrze wie kto,okej?Jak odbierze facio,dasz mi telefon.
-Dobra,nie ma sprawy.
Zrobiła dokładnie to,o co ją prosiłem,gdy do telefonu podszedł Krzysiek ,podała mi słuchawkę.
-No cześć wariacie,co tam?
-Cześć Bartek.
" To Bartek"usłyszałem w słuchawce"co mi tu pitolisz,potrafię rozpoznać głos kobiecy,ty chamie,jak ona śmie do nas telefonować,nienawidzę cię..."
-Nie mogę teraz rozmawiać,pogadamy innym razem-powiedział i rozłączył się.
Uśmiałem się jak norka.Ale będzie miał jazdę.
Na drugi dzień, na kotłowni zjawił się Krzysiek.
-Wyrzuciła mnie,rozstajemy się.
-Stary,wytłumaczę jej,że to jaja.
-Nie uwierzy,zresztą i tak miałem ją kopnąć w dupę,przyśpieszyłeś tylko sprawę.
-Ale i tak mi głupio.
-Spoko,super kawał,sam się uśmiałem,opatentuj go.
To był najbardziej żałosny dowcip, jaki zrobiłem.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

fakt.. żałosny.. bardzo żałosny.. jak ty sam!