poniedziałek, 17 listopada 2008

"Pokorny mędrzec,dzięki cnocie prawdziwej wiedzy,widzi jednakowo uczonego i łagodnego bramina,krowę,słonia,psa i nierządnicę". Te słowa Bhaktivedanty przeczytane przeze mnie w latach 80[89 bodajże],idealnie oddawały mój stan ducha po propozycji Anki.Zaproponowała, że mnie zamelduje u siebie.Tymczasowo na rok ,ale zawsze to coś. Szczena mi opadła, oczy wyszły z orbit. O tempora,O mores, jedyną osobą na którą mogę liczyć jest prostytutka.Plask!proteza wypadła.
Opowiedziałem jej swoje przeżycia,ostatnich 2o lat.Nie wiem czemu ,często wybuchała śmiechem.
Z kolei ona,zafundowała mi łzawą historyjkę,jak to mąż ją zostawił bez grosza,dla koleżanki z pracy, a ona biedulka bez zawodu musiała jakoś zarabiać na życie.Udawałem ,że wierzę,a co mi tam,dobry bajer nie jest zły.
Dotrzymała słowa,na drugi dzień zameldowała mnie.Postanowiłem teraz poszukać jakiejś "normalnej"pracy,bez chlania.Wątroba napierdalała , jak murzyn w tam-tamy. Wpadł mi do głowy pomysł.Skoro mam kiepskie wyniki,to może się o rentę postarać?O pracę wtedy łatwiej.
Poszedłem więc do konowała z wynikami i wnioskiem na komisję.Z papierów, które mi wypisał wynikało,że jestem umierający,tyle chorób mi wynalazł.Bez problemów dostałem na komisji 2 stopień ,umiarkowany ,niesprawności.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Napisz coś nowego.Masz dar, piszesz o rzeczach prostych, a cały czas się czeka na więcej.Przypomina mi to pisanie Rybowicza, pewnie znasz. Po prostu życie..

Anonimowy pisze...

Długo każesz czekać na kolejne notki...
Czy trzeba Cię zdyscyplinować?