poniedziałek, 1 lutego 2010

Kartki-

Binek popełnił kiedyś takie cóś.Nazwał toto "Kartki".
Czasem tak myślę,że moje życie to też kartki,wyrwane z zeszytu jakiegoś szaleńca.
Żywociło mi się z Agniechą nie najgorzej.Pyszne obiadki,w miarę seks,zero marudzenia na temat picia.Czego więcej trzeba?No właśnie -KURWA NIE WIEM!!!
Ale zanim mi odbiło,a w zasadzie Ona nie wytrzymała,miały miejsce różne zdarzenia.

Ranek,kurwa w mordzie trampek,Bubi gapi się na mnie i miauczy.Kurwa pies ,a miauczy!!! Trudno, trzeba z dziadem wyjść.Pierwsze kroki wiadomo,do sklepu.Kupuję Maxa(wtedy jeszcze chlałem to świństwo),cztery browce i do lasku.Jest kilka minut po 6 rano.W lesie puszczam ciamajdę luzem,niech się wybiega.Po kilkunastu minutach,gdy zostaje mi jedno piwko ,pojawia się jakaś dupcia.Bezceremonialnie podchodzi do mnie i pyta"Dasz łyka?"Jasne,że daję,taksuję wzrokiem-zdrowa sucz.
-Na waksach jestem-mówi.
-Ma być sprawdzian,a nic kurwa nie umiem.
Wypija piwko i idzie dalej.Po kilku minutach wraca z jakąś małolatką.
-To moja kumpela,też na wagarach.
Oki,ale co mnie to?Mówię grzecznie,że jestem pusty jak brzuch Kuronia.Wyciągają 50 zeta i każą mi kupić literka i piwo.Zadzieram kiecę i lecę.
Po pierwszej flaszce pływały,jak Titanic.Pierdół,które gadały,nie przytoczę,bo nie to najważniejsze.Pierwsza z nich była Jola,a druga Kasia,albo odwrotnie,już nie pamiętam.W każdym razie,drugą połóweczkę wytrąbiłem sam.Świnki zataczając się,poszły szukać innych wrażeń.Ja z Bubim,polazłem w głąb lasku,poszukać grzybków.Gdy wracałem ,usłyszałem gwar na polanie.Pomyślałem,że łebki grają w piłkę.Myliłem się,stał tam radiowóz i kilku pałucjantów...

Brak komentarzy: