poniedziałek, 25 stycznia 2010

 Patrzał się na mnie,z perfidnie uśmiechniętą mordą.Był słodziutki,machał ogonem i stał na tylnych łapach.Nie szczekał i to mnie wzięło.W schronisku wiadomo,rejwach jak cholera,a ten tylko obcinał nas ślepiami.Nie było wyjścia ,wzieliśmy dziada.
 Agniechę poznałem na imprezce u Wołodyjowskiego.Spotykała się wtedy z Kocierzem(kurwa czemu niz żyjesz pijaku?).No, ale on ją olewał,więc nie było problemu jej ściemnić.
Nie musiałem wymyślać żadnych bajek,ci dwaj kretyni opowiedzieli jej cała historię mego życia.No kurde ,wiedziała więcej ode mnie.Dysponowała sporym mieszkaniem,więc...
Po tygodniu seksualnych uniesień,dziewczę stwierdziło,że piesek by miał na mnie dobry wpływ,więc udaliśmy się do schroniska.
Bubi,bo tak nazwaliśmy ciamajdę,stał się najwierniejszym towarzyszem mych pijackich wojaży.Nigdy skubańca pijanego nie widziałem.
Pożytek z psa,poza tym,że można go zjeść,ale o tym kiedy indziej,jest taki,że w jakiś dziwny sposób działa na lachony.Idziesz z ciamajdą do parku i zawsze się jakiś lachon zachwyci"jaki ślićny psiuniek,jak się nazywa,młodziutki,można pogłaskać etc." Potem chwila gadki,trochę elokwencji i przy odrobinie szczęścia można coś wyrwać.Kilka razy siem mnie zdarzyło.
Obrazek ma tytuł"Meduza".Namolował go mój serdeczny kolega WALDEMAR BINEK.Jest malarzem-amatorem i co jakiś czas będę tu dawał jego prace.Bo siem mnie podobają.


Brak komentarzy: