wtorek, 8 lipca 2008

Wylazłem z lasu na jakąś drogę.Złapanie stopa w bokserkach,graniczy z cudem,lecz mi się udało.Ba,facet zawióżł mnie do Nowej Soli.Tam miałem kumpla,od niego zadzwoniłem do szefa.O dziwo nawet się zbytnio nie wkurwił,kazał mi wracać i powiedział,że odpracuję towar , a chłopakom mam spłacić z własnej kieszeni.Musiałem zazcząć kombinować.
Handel węglem jest prosty jak drut.Na samochodzie dostawczym np.mercedesie robi się 5 lub 6 przegród,do kazdej wchodzi około ,dajmy na to 300 kilo.Tak więc kupujemy na składzie 1,5 tony węgla,płacąc około 6oo zł [tona 400 zeta] i mamy pełen wóż.Teraz po ile to sprzedać i jak?Jedzie się do klienta,tam oczywiscie gdzie węgiel jest droższy,ale nie zawsze.Mówimy,że mamy w przegrodzie 650,700,750 kilo,w zależnosci jak ocenimy odbiorcę.No i cena musi być tak skalkulowana,żeby klient łyknął.W zależności od przejechanych kilometrów sprzedaje się przegrodę za nie mniej niż 300 złotych.tak więc policzmy 5 razy 300 daje 1500złotych,na paliwo liczmy stówka,biegacze po 2o złotych od przegrody,czyli 100 na łeb,razem 200,kierowca 1oo.Razem 1500 minus 400 minus 600 daje 500 złotych.Tyle na czysto ma własciciel auta.Ale są tacy naiwniacy?Od chuja i ciut ciut.Nawet Policja.Pewnego razu...

Brak komentarzy: