czwartek, 24 lipca 2008

Deszcz padał i padał,czarne chmury na niebie wróżyły burzę,która także w mym życiu miała być z piorunami.Starożytni górale mawiali"sierpień dostarczy cierpień",mądrzy ludkowie.
Z nieba pompa,ja na wozie ładuję węgiel do wiadra.Nagle tracę równowagę,lecę i...
Ocknąłem się w karetce.O dziwo nic mnie nie bolało,tylko czułem lekki szum w głowie.Na pogotowiu prześwietlenia,badania i inne pierdoły.Okazało się,że miałem lekkie wstrząśnienie mózgu[a więc jednak trochę go jest] i skręcenie nogi.W sumie małe piwo.W pewnej chwili doktorek,który mnie badał,zapytał się co czułem zanim spadłem.Odpowiedziałem,że tak jakoś biało mi się zrobiło i dalej nic.Kazał pobrać mi krew i gdzies polazł.Gdy przyszedł ponownie wiedziałem że coś nie gra.Bez zbytnich wstepów zapytał czy wiem,ze mam cukrzycę?że nie wiedziałem,bo skąd?Ostatnie badania robiłem z 10 lat wczesniej.że mam bardzo złe wyniki i natychmiast mam udać się do swojego lekarza,bo mogę kipnąć.Kurwa tak powiedział,kipnąć.Wziąłem wyniki i wyszedłem.Ekipa czekała na mnie na korytarzu,z ulgą przyjęli że wszystko okej.W międzyczasie ,jak mnie badano,opchnęli furę i mogliśmy wracać.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kurde, teraz już wiem, że żadnego węgla, w szczególności z fury w kubełek, to grozi tym..no... kolectwem.
Bardzo ładne opowiadanie, pozdrawiam M.