czwartek, 23 października 2008

Na brak pieniędzy ,nie mogłem teraz narzekać. Kręciłem lody jak szalony,po pewnym czasie miałem już odłożoną niezłą sumkę. Wtedy to pojechaliśmy z kolesiem z węgla, do Czech na browca. Kupując piwko,rzuciła mi się w oczy cena spirytusu,śmiesznie niska w porównaniu z cenami w Polsce. Dryń,dryń zatrybiło mi w główce-można zarobić. Kupiliśmy kilka butelek i ryzyk -fizyk, przez granicę. Udało się. Po rozrobieniu sprzedałem znajomym pijaczkom i zwróciło się z nawiązką. Postanowiłem iść na całego. Załatwiłem 50 litrową beczkę,załadowałem na Żuka i jazda.W Czechach kupowałem dla niepoznaki drewno,żeby celnicy mieli na co pokukać,a do beczki wlewałem spiryt.Nigdy się nie połapali. Zacząłem handlować wódą.Większość kupowali znajomi i byłoby wporzo,gdybym sam nie zaczął jej cisnąć.Najpierw po jednej,potem dwie, trzy ,cztery połówki dziennie . I stało się, organizm nie wytrzymał.Wylądowałem w szpitalu.Diagnoza ,zaawansowana cukrzyca.O alkoholiżmie nie wspomniano haha. Potrzymali mnie dwa dni i wypad. Wracam do norki a tam Sajgon, chata obrobiona, pieniędzy echo. No kurwa pieknie,wróciłem do punktu wyjścia-goły i wesoły.Zamiast trzymać gotówkę na koncie, to ja debil wszystko miałem w norce.Oczywiście zacząłem chlać,bo kurwa powiesić bym się nie potrafił.
Do tej pory , po kielichu nie siadałem za kierownicę. Teraz olewałem to. Pewnego zimowego dnia stało sie to, co nieuniknione.Straciłem panowanie nad wozem i koziołkowałem.Na szczęście nie miałem zapiętych pasów , bo byłoby po mnie. A tak wypadłem z auta w zaspę i tylko się poobijałem.Gorzej z rzęchem, wpadł w przepaść i po nim. Nie było świadków, więc czym prędzej się oddaliłem.Oczywiście wytrzeżwiałem błyskawicznie.Pojechałem do Krzyśka, bo wóz był na niego rejestrowany i powiedziałem co i jak.Wyjątkowo był trzeżwy i zgodził się powiedzieć psom ,że on prowadził.Nie za darmo rzecz jasna, kasę którą zarobiłem w tydzień, musiałem mu odpalić.Znowu byłem golas.

Brak komentarzy: