czwartek, 23 października 2008

Tak bywa

Tak więc , rozbujałem ją w sobie. Teraz trzeba było przystąpić do dalszej fazy. Co kombinowałem? Kasa ludki,kasa. Chciałem kupić samochód dostawczy, żeby handlować węglem. Po co płacić komuś haracz, jak można samemu zarabiać? W celu wyłudzenia forsy od Bożki, radykalnie ograniczyłem chlanie. Ba, można powiedzieć ,że stałem się abstynentem . Dwa ,góra cztery piwka dziennie. Kurwa ile się człowiek musi namęczyć, żeby wyrwać kasę.
Napomykałem cały czas Bożence, jaki to dobry interes mieć własny samochód. Oczywiście mówiłem też, że zarobione pieniądze przeznaczymy na nasz ślub. W końcu przekonałem ją do wzięcia pożyczki. Kupiliśmy Żuka, w dobrym stanie z instalacją gazową. Przekonałem Bożkę, żeby zarejestrować go na mojego kolesia, miał prawko kopę lat i duże zniżki w ubezpieczeniu.
Zacząłem jeżdzić i trzepać kasę. Woziłem węgiel z biedaszybów, wymieszany z normalnym,robiło się tzw. przekładkę. Pamiętam jak kiedyś pewna kobiecina, zapytała mnie dlaczego jest taki brązowy?Odpowiedziałem jej, że stary jest. Kiwnęła głową,że rozumie. Zaiste głupota ludzka, nie zna granic.
Forsa była, ale Bożenka coraz częściej gadała o ślubie i co najgorsze o dziecku. To był sygnał dla mnie, żeby spierdalać, póki można. Dziecko?Nie ma takiej opcji ,w moim kalendarzu życia.
I tak pewnego dnia stoję przed Bożenką i mówię " Nie żegnam się, bo jestem niewierzący, kłamałem cię kobitko cały czas, a ty łykałaś wszystko jak pelikan żabę, nie chcę z tobą być baj baj". Rzucam zwitek banknotów na stół mówiąc"To jest reszta kasy za rzęcha, żebyś nie gadała , że cię okradłem. Wóz zabieram, takie jest życie mała,krótkie i osrane ,jak dupa niemowlaka."Obracam się na pięcie i wychodzę. Idę do baru się upić. Uff, wreszcie mogę znów być sobą.

Brak komentarzy: