poniedziałek, 16 czerwca 2008

Babiszon zasyczał "o co chodzi?".Grzecznie wytłumaczyliśmy ,że mamy sprawę do jej szefa,o dziwo przyjął nas od razu.Kurdupel,metr czterdzieści w kapeluszu,gdy tylko zaczęliśmy opowiadać o zdarzeniach na granicy,przerwał nam.Powiedział,że dzwonili do niego i poinformowali o incydencie."Hańbicie nasz naród,jak można było napaść na austriackich przyjaciół?"Chciałem wytłumaczyć,że to nie tak,żeby nas wysłuchał.Gdzie tam,powiedział,że mamy szczęście,że nie siedzimy w areszcie i lepiej żebyśmy wracali jak najszybciej do Polski.Gdy powiedziałem,że nie mamy pieniędzy na powrót i właśnie chcieliśmy o nie prosić,wybuchnął.Nie ma pieniędzy,nie da,mamy się wynosić bo wezwie ochronę.Wyszliśmy czym prędzej ,bo pianę zaczął toczyć ,a nie byliśmy szczepieni przeciwko wściekliżnie.Tak Polaku ,liczysz na pomoc za granicą?Gówno,twoje podatki idą na posadki dla takich gnoi.Stanęliśmy na placu Wacława,bez pomysłu co dalej.W pewnym momencie,rozglądając się dookoła,wzrok mój natrafił na napis Centrum Kultury i Sztuki Polskiej,poszliśmy tam.Seksi babeczka zagadnęła do nas po czesku.Gdy się zorientowała,że jesteśmy Polakami łamaną polszczyzną zaczęła z nami rozmawiać.Opowiedzieliśmy jej nasze przygody,kładąc nacisk na brak gotówki.I szok wyjęła korony i dała nam na bilety,obiecaliśmy oddać po przyjeżdzie do Polski,ale tyle sie wydarzyło że..sami wiecie.I tak dojechaliśmy do granicy w Nahodzie.

Brak komentarzy: