środa, 25 czerwca 2008

Wyżerka była super,Sylwia córka "Teksasa",okazała się uczennicą szkoły gastronomicznej,gotowała lepiej od Kuronia.W trakcie posiłku zgadało się o Sylwestrze i Sylwia zaprosiła nas na imprezę do koleżanki.Zgodziliśmy się zastrzegając,że z kasą u nas cieniutko.Wtedy Robert,olbrzym tak miał na imię,zapytał się czy mamy papiery palacza,bo jest praca.Mirek nie miał,a ja...cóż uprawnienia miałem z 3 lata,pośredniak mnie na kurs wysłał,ale nie miałem obecnie meldunku.Robert powiedział,że coś się wymyśli i kazał mi przyjść po Nowym Roku.Pasiło mi to.
Z imprezy sylwestrowej pamiętam tylko przebudzenie na wersalce,z jakimś lachonem u boku.Co z nią robiłem,jak się nazywała,nie wiem.Wstałem,kopnąłem zwłoki zwinięte na dywanie i ruszyłem do wyjścia.Zwłoki buchnęły stekiem przekleństw,przeciągnęły się i wstały.Mirek wyglądał jak kolejna wersja Freddego Krugera,brakowało mu tylko nożyc w ręku."Pojebało cię chłopie,spać nie możesz?"ryknął z pretensją"ty to masz dobrze,zawsze jakąś sucz wyrwiesz,to niesprawiedliwe","zamknij się idioto,zobacz czy piwo jakieś zostało i zwijamy się"powiedziałem,dodając"jak przylezą starzy tej małolaty to co powiemy?że jesteśmy kolegami ze starszej klasy?spadamy i to już"."Dobra,dobra masz rację,ale swoją drogą to świnia jesteś.Sylwia migdaliła się do ciebie cały wieczór,a ty do wyra z tą polazłeś.Sylwia zawinęła się do domu.""Pierdolicie Hipolicie,nic nie pamiętam,a zresztą mam to w dupie, spadamy do ciebie i zostaw tą wódę,małolaci też będą zdychać jak się ockną,co my kurwa piliśmy,paliwo lotnicze?Odbija mi sie naftą."
Nowy Rok spędziliśmy na inteligentnej dyskusji o dupie Maryni,delektując się gorzałką,którą Mirek nie słuchając mnie,zawinął ze stołu małolatki.Myślałem o Robercie i o robocie,bo jak mawiali starożytni górale"bez pracy człek się łajdaczy", czy jakoś tak.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

kurwa yoyo lepsze niż dzieci z dworca z dworca zoo