czwartek, 12 czerwca 2008

W Czeskich Budziejowicach mieliśmy czekać na pociąg do Pragi 2 godziny.Po kupieniu biletów zostało nam kilka koron,które chciałem poświęcić na piwo,suszyło mnie po rumie jak cholera.Mirek jednak wybłagał,bym dał mu kasę,a on,tak mówił,powiększy ją.Zgodziłem się dla świętego spokoju.Wziął forsę i w nogi,jak powiedziałby Woody Allen.Do odjazdu były tylko minuty, a tego łajzy nie było widać.Gdy już adrenalina zaczęła wypływać mi z potem,pojawił się.Nabąbany jak biszkopt,szedł ledwo powłócząc nogami,trzymając twardo w rękach 3 reklamówki."Zooobaacz cooo maaam"wybełkotał padając mi w ramiona.Kuknąłem do siatek,piwo i wóda."Kretynie,ukradłeś?"zapytałem."Wyywyyggrałłeem"wystękał,gdy wpychałem go do przedziału.Gdy przetrzeżwiał opowiedział,że wziął kupił talię i zaczął grać z Czechami w 3 karty,istny Franek Dolas cholera.
W Pradze,byliśmy przed południem,w miarę trzeżwi,lecz brudni i nieogoleni.Udaliśmy sie prosto do konsulatu,a tam....

Brak komentarzy: