niedziela, 8 czerwca 2008

Gromki śmiech podniósł nas na nogi.Skurwiele zabawę sobie zrobili,chcieli nas nastraszyć,udało im się,nie powiem.Spojrzałem na Mirka,jeśli wyglądałem w połowie jak on,to szok.Oczy nabrzmiałe krwią,pałały chęcią mordu.Nie dziwiłem się,jakbym miał wtedy broń,bez wahania bym jej użył.Nagle,nie wiadomo skąd zjawił się ten brodaty Czech.Podszedł do nas i kazał iść za sobą.Co mieliśmy robić,gorzej już być nie mogło.Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy.Po kilku minutach znależliśmy się na przejściu granicznym Dolni Dvoriste.Powiedział,że to granica czesko-austriacka i że mamy wracać do Polski,bo do Austrii nas już nie wpuszczą.To wszystko co mógł dla nas zrobić.Pokazał nam jeszcze jak dojść do stacji kolejowej i odjechał.Poczłapaliśmy więc w kierunku,który nam wskazał,brudni,pobici z kilkoma koronami w kieszeniach,bez bagażu.Po pół godzinie marszu w śniegu,który akurat zaczął sypać jak szalony,stanęliśmy przed czymś, co miało być stacją kolejową.Nie wiem jak to opisać-horror.Barak 10m2,3m wysokości,żadnej kasy,okienka,nic.Do ściany przybita czarna,szkolna tablica,a na niej kredą napisane nazwy 4 pociągów.Najbliższy mieliśmy o5 rano do Czeskich Budziejowic.Czułem się jak w komiksie o Tytusie,Romku i Atomku,dobrze,że nie było napisane dopuszczalne spóżnienie pół roku,bo umarłbym ze śmiechu.A śmiać się nie było z czego.Gdy poszedłem się wysikać,z moczem poszła krew.Co oni mi kurwa zrobili?

1 komentarz:

defendo pisze...

Z zapartym tchem...

A tlen ubiję - wyrzucił mnie w nocy i nie pozwolił ponownie wejść...