wtorek, 20 maja 2008

Była piękną,posągową brunetką.Miała 40 lat ,była więc starsza ode mnie o 7lat,ale wyglądała najwyżej na 25.Straciłem zupełnie głowę.Przysięgałem sobie przecież,że już nie powtórzę poprzednich błędów,niestety uczucie nie wybiera,a raczej wybiera frajera.Jak ją poderwałem,nie wiem do dzisiaj.Była tip-top.W każdym razie zaczęliśmy się spotykać.Pieniądze z węgla,które zarabiałem,starczały mi na cotygodniowe,sobotnie spotkania.Piłem teraz tylko piwo,nie wiem kiedy,przestało mnie ciągnąć do kieliszka,zacząłem wychodzić na prostą.W łóżku było nam super,spędzaliśmy godziny na wyuzdanym seksie,była jedyną kobietą przy której ''johny'' był non stop sztywny.Pieściłem łechtaczkę językiem,jednocześnie ugniatając jej sterczące sutki palcami.Podczas orgazmu jęczała głośno,wbijając paznokcie ,aż do krwi w moje plecy.Byłem szczęśliwy.Opowiedziałem jej osobie,o mojej byłej,o chlaniu...Głaskała mnie po głowie,słuchając w skupieniu.Nie powiedziała nic,tylko zaczęliśmy się kochać.Czułem,że mnie rozumie i akceptuje.Wreszcie coś było ważne.Szarość ustąpiła kolorom życia.Minęło pół roku,miłość kwitła.nic nie zapowiadało nadciągającej katastrofy....

Brak komentarzy: