środa, 7 maja 2008

Problem spania rozwiązałem szybko,pustostanów opór.Gorzej z żarciem,ciekawe że gorzałe na krechę na mecie dostaniesz,ale chleba nie uwidzisz.Zaczął się upadek.Dzień za dniem bania,bania,non stop delirka,zamartwianie się o chlańsko,żeby coś wykręcić.Pierwszych tygodni nie pamiętam,aż pewnego dnia....
Spałem jak zabity,gdy potężny kopniak w nery przywołał mnie do rzeczywistości.Dwóch znanych mi z widzenia lumpów,stało nade mną z ''tulipanami''w rękach."Spierdalaj łajzo,teraz my tu będziemy mieszkać" krzyczeli,kopiąc mnie gdzie popadnie.Mieli pecha,byłem w miarę przytomny.W pewnej chwili zerwałem się na nogi,podciąłem jednego,drugiemu wykręciłem rękę,usłyszałem trzask łamanej kości i nieziemskie wycie wwierciło mi się w czaszkę.Z pianą na ustach,obróciłem się w stronę drugiego gościa,wstawał z podłogi, a raczej z tego co ją udawało.Nie myśląc co robię,wyrwałem mu "tulipana" z ręki i wbiłem w brzuch...

Brak komentarzy: