czwartek, 15 maja 2008

Zacząłem jeżdzić na węglu.Wciskanie ludziom kitu,że w przegrodzie jest 750 kg,gdy było 250 szło mi nad wyraz dobrze.Oczywiście cały czas ,w trasie żłopało się piwo i wino,ale szefa to nie obchodziło,towar schodził,więc było ok.Przez miesiąc uzbierałem trochę grosza i postanowiłem wynająć jakiś pokój.O dziwo mimo,iż nie wylewałem za kołnierz,coraz rzadziej byłem nagrzany.Praca jednak konserwuje.Niestety o mieszkaniu mogłem jedynie pomarzyć.Ceny,ceny,ceny.Poszedłem na łowy,kurde nie najgorzej wtedy wyglądałem,chlanie mnie wyszczupliło,broda zakrywała twarz,w sumie oki doki.Przez pierwsze 3 tygodnie nie miałem szczęścia,ale w czwartym..

Brak komentarzy: