czwartek, 29 maja 2008

Zanim doszedłem do stolika,zjawiło się koło niego 4 typów w mundurach ss i zaczęli go ciągnąć w stronę korytarza.Pociąg zaczął hamować...granica.Podszedłem bliżej i zapytałem się Mirka "co jest grane?"."Chuje chcą mnie cofnąć do Czech,zrób coś" usłyszałem błagalny bełkot.Chciałem zapytać się ,co sie stało,jednak w momencie gdy otwierałem usta,jeden z gestapowców walnął mnie pałką w splot,a drugi szarpnął z całej siły.Wypadłem z wagonu prosto na barierki odgradzające perony.Byłem w szoku,kątem oka ujrzałem Mirka szarpiącego się z innym esesmanem.Wtedy poczułem ból w lewej ręce...Któryś z bydlaków chciał mi założyć kajdanki,wykręcając rękę.Nie wytrzymałem...zgiąłem lewą nogę w kolanie przerzucając jednocześnie cały ciężar na prawo,zrobiłem półobrót i otwartym nadgarstkiem uderzyłem w facjatę typa,stojącego za mną.Co było dalej ,wiem tylko z opowieści Mirka,tak szybko to sie stało.Gostek fiknął orła,wpadając jednocześnie na dwóch żandarmów,stojących za nim...Domino...Ja usłyszałem tylko"nicht schissen" i świst kul wbijających sie w śnieg u mych butów. Padłem jak długi.Wiedziałem,mamy przejebane....

Brak komentarzy: